Na sam koniec sezonu przedjesiennego i rejsowego, Hermès zorganizował w Nowym Jorku wielki pokaz, nazywając go Hermes jesień 2024, drugi rozdział – i w ten sposób wywołał pewnego rodzaju niespodziankę, ponieważ praktyka pokazów przedkolekcyjnych nie jest zbyt typowa dla tego paryskiego domu. Właściwie taką próbę już podjęto i pokazano nawet jedną kolekcję, ale wtedy dyrektor artystyczna kolekcji damskich Hermès Nadège Vanhee zaszła w ciążę i dom galowo przeniósł kolejne pokazy w przyszłość. Potem zaczęła się pandemia covidu i wydawało się, że pomysł został porzucony. Tak się nie stało i dziś mamy do czynienia z drugą próbą.
Oczywiste jest, że przy wyborze miejsca pokazu kierują się przede wszystkim m.in Ogromne znaczenie rynku amerykańskiego dla Hermès, stwierdzenie, które jest prawdziwe zarówno historycznie, jak i obecnie. Ale jest też osobna fabuła, która dodaje temu dość pragmatycznemu wyborowi prywatne znaczenie konceptualne. Minęło 10 lat, odkąd Nadège Vanhee została dyrektorem artystycznym Hermès i przeniosła się do Paryża z Nowego Jorku, gdzie była dyrektorem ds. projektowania kolekcji damskich dla The Row. A teraz wraca do Nowego Jorku w zupełnie innej roli – i ma co pokazać temu miastu.
Tradycyjnie uważa się, że przedkolekcje są najbardziej komercyjne ze wszystkich i z tego punktu widzenia druga część rzeczywiście wyglądała bardziej komercyjnie niż pierwsza. Jednocześnie był to w rzeczywistości rozdział drugi i estetycznie nawiązywał do pierwszego. Wąska, ściśle dopasowana sylwetka, obcisłe skórzane spodnie, lekko rozkloszowane u dołu jako podstawa, skórzane okopy, a nawet błysk wystawnych skórzanych kurtek z pierwszego rozdziału, przewiązanych w pasie i przypominających historyczny damski ubiór konny, — a jeśli kiedykolwiek miałeś szczęście odwiedzić muzeum Émile'a Hermèsa przy Fabourg St. Honorure, 24, to przypomnisz sobie une tenue d'équitation, które należało do jego żony Julie Hermèкs.
To powiedziawszy, druga część różniła się od pierwszej – przede wszystkim wizerunkiem swojej bohaterki. O ile w pierwszym rozdziale widzieliśmy silną, wręcz surową kobietę, o tyle w drugim nie stała się bardziej miękka, ale w jakiś sposób trochę bardziej zdystansowana, a jednocześnie nabrała szczególnej uwodzicielstwa, bardzo nowojorskiego kinowego klimatu . I nie chodzi tylko o obcisłą skórę, ale także o czarne sukienki płaszczowe z wysokim dekoltem, noszone pod czarną skórzaną uprzężą i czarne skórzane czapki zasłaniające oczy i oczywiście skórzane trencze. Te kobiety nie będą wyglądać nie na miejscu na czarno-białych zdjęciach Helmuta Newtona i Petera Lindbergha, głównych trubadurów Nowego Jorku końca lat 80. i 90., dekady, do której odwołuje się ta kolekcja. I w tej czarnej sukience ze skórzaną uprzężą na piersiach, w mini spodenkach z krótką futrzaną bomberką i klasycznym pikowanym płaszczu Hermèsa zawiązanym na biodrach oraz w skórzanych trenczach – zaskakująco okazało się, że jest ich mnóstwo Nowy Jork w obecnym stylu Hermès, który wydaje się bardzo organicznie wpasować w krajobraz miasta.
Jednocześnie stylizacje w tej kolekcji zostały zestawione w bardziej praktyczny sposób – zarówno pod względem stylizacji, jak i samych ubrań. Druga część nie miała stylistycznej ostrości, która była obecna w pierwszej – wszystko wydawało się podobne, ale w jakiś sposób bardziej bezpośrednie i praktyczne. Tę praktyczność można postrzegać jako hołd dla tradycji amerykańskiej mody i amerykańskiego rynku lub jako szczególny hołd Nadège Vanhee złożony miastu, które dało początek jej 10-letniej pracy w Hermès. I możemy dostrzec ten amerykański styl, który objawił się w wyrafinowanym francuskim stylu jako jej osobiste powitanie w Nowym Jorku – przez lata i przestrzeń.
Dzięki uprzejmości: Hermès
Tekst: Zespół redakcyjny